Tomaszowski Informator Tygodniowy Numer: 24 (1350) z 17 czerwca 2016 r.
Kiedyś wybitny łyżwiarz - trzykrotny olimpijczyk, teraz znakomity trener. Od pięciu lat z powodzeniem pracuje z kadrą Rosji i przyjeżdża z nią na zgrupowania do Ośrodka Przygotowań Olimpijskich w Spale. Trenują też na torze wrotkarskim w Tomaszowie i na rowerach w okolicy. Kiedy powstanie hala lodowa, będą przyjeżdżać do nas częściej. - Pod warunkiem, że zostanie dobrze wykonana - mówi P. Abratkiewicz.
Paweł Abratkiewicz jest trenerem łyżwiarzy z Rosji
- Który to już raz gościcie w Spale? To już szósty. W 2011 r. padła taka propozycja z mojej strony i spodobała się całemu sztabowi. Mieszkamy w ośrodku z pełnym zapleczem. Korzystamy tutaj głównie z siłowni i odnowy biologicznej, ale też jeździmy na tor wrotkarski do Tomaszowa. Poza tym zrealizujemy trening na rowerach, który jest ważną częścią przygotowań w okresie letnim dla łyżwiarzy. Drogi są całkiem dobre. Wtedy pracujemy nad szybkością i wydolnością. Ale na głównych trasach ruch jest bardzo duży, nie boicie się? Dwa lata temu, właśnie podczas takiego treningu, miała wypadek Natalia Czerwonka (zresztą niedaleko Spały). Kilka tygodni temu w podobnym zdarzeniu ranny został w Holandii inny nasz reprezentant Konrad Niedźwiedzki. W obu przypadkach były to zderzenia z maszynami rolniczymi. W okresie letnim trzeba zwracać uwagę na ciągniki i kombajny wyjeżdżające na drogi. Mamy ustaloną w miarę bezpieczną trasę wokół Spały. Pętla przez Luboszewy i Królową Wolę ma około 29 kilometrów. Tam nie ma specjalnie dużego ruchu. Jeździmy też nieco dalej przez Opoczno, Tomaszów po ponad 50 km, a czasami też treningi są około 90 km. Czasami musimy poruszać się drogiami wojewódzkimi i krajowymi. Widząc was kierowcy dziwią się: Co to, wyścig? Jak reagują? Bardzo różnie. Uczulam zawodników, że kiedy korzystamy z drogi publicznej, gdzie poruszają się ciężarówki, musimy zachowywać się rozsądnie. W weekendy nie jeżdżą tiry i jest bezpieczniej, ale w tygodniu trzeba mieć się na baczności, ale gdzieś musimy trenować.Jesteśmy uczestnikami ruchu drogowego i musimy się szanować. A kierowcom niekiedy puszczają nerwy i na nas trąbią. Tak jak ostatnio w Konewce, gdzie jeden z nich pędził chyba ze 120 km/h. Na szczęście takie sytuacje nie zdarzają się często.Przecież w okolicach Spały po drogach poruszają się też inni sportowcy m.in. chodziarze, biegacze, również polscy łyżwiarze na rowerach. Póki co nie mamy takich dróg dla rowerzystów jak w Holandii. Pan też jeździ razem z zawodnikami? Tak, staram się trzymać formę (śmiech). Podczas zgrupowania na Majorce przejechałem wszystkie treningi rowerowe, ponad 800 km. Podobnie jest w Spale. Przeważnie jeżdżę na końcu grupy i zabezpieczam tyły. Mam nadzieję, że bezpiecznie dotrwamy do końca zgrupowania. Siłownia, odnowa, z tego też korzystacie... Też krioterapia, chociaż nie wszyscy chcą wchodzić do tej komory, a stanowi to świetną regenerację. Jak nie ma pogody, to realizujemy treningi w halach, miejsca nie brakuje. Tak samo z wrotkami. Jeśli pada, to nie jeździmy do Tomaszowa, tylko ćwiczymy pod dachem. Mamy specjalne deski, na których doskonalimy technikę łyżwiarską i stacjonarne rowery. Cały sprzęt sportowy przywieźliśmy ze sobą. W tym roku przywiózł pan sporą grupę? 20 zawodników, właściwie wszyscy najlepsi, kadra kobiet i mężczyzn. Do tego lekarz, dwóch masażystów, biochemik, serwismen. W sumie ponad 30 osób.Ciężko było nam się wpasować w wolny termin. W tym roku ośrodek w Spale jest wyjątkowo oblegany. Ustaliliśmy już wcześniej, że na dwie noce wyprowadzimy się do Funduszu Wczasów Pracowniczych (ze względu na zgrupowania i zawody zapaśników z całego świata) i nas przyjęli. Odpowiada pan dalej za żeńską kadrę? Teraz już za biegi średnie i długie. Sprinterki trenują w innej grupie, realizują program z mężczyznami. Taki układ jest dobry, bo nie byłoby możliwości, żebym ogarnął wszystko. Jednak cykl treningowy jest nieco inny. Może w przyszłym roku przyjedziecie już na zgrupowania na lód do Tomaszowa ? Mamy taką nadzieję. Już zapowiedziałem zawodnikom, że niebawem będziemy tutaj trenować również na lodzie. Jakoś niespecjalnie chcą uwierzyć, że w Polsce w końcu powstanie hala. Chociaż w obecnej kadrze Rosji są zawodnicy, którzy jako juniorzy przyjeżdżali na treningi do Tomaszowa na tor. U nich przez jakiś czas w ogóle nie było hali, a nawet torów odkrytych. Jeszcze kilka lat temu kadra rosyjska, podobnie jak Polska, okres przygotowawczy spędzała na obiektach w Niemczech, w Berlinie albo w Inzell. Później po kolei powstały trzy hale: w Moskwie, Kołomnie i Czelabińsku. Mimo wszystko chcieliby trenować więcej w Polsce? Niewykluczone. W Polsce koszty pobytów nie są takie duże, w porównaniu do krajów Europy Zachodniej, a warunki są porównywalne, jak nie lepsze. Wszystko będzie zależało od tego, jaki będzie nowy obiekt w Tomaszowie. Nad realizacją tego projektu powinna czuwać osoba odpowiedzialna, która zna się na rzeczy. Żeby nie powtórzyła się sytuacja sprzed 15 lat. Wtedy za kilka milionów wykonano modernizację toru, a po remoncie było gorzej niż wcześniej. Powstał bubel i nikt za to nie odpowiadał.Reprezentacje Rosji czy innych krajów będą trenować w Tomaszowie, jeśli będzie tutaj odpowiednia jakość lodu i zostaną zachowane inne parametry. Wykonawca nie jest znany szerzej w środowisku sportowym. Wiele osób twierdzi też, że Tomaszowa nie będzie stać na utrzymanie takiego obiektu. Pewnie zatrudni podwykonawców, którzy znają się na rzeczy, a sam zrobi tylko prace ogólnobudowlane i konstrukcyjne.To ma być hala dla miasta, wielofunkcyjna, nie tylko dla łyżwiarzy. Tor, ale wkoło bieżnia tartanowa dla lekkoatletów i prosta. Tak jak w Salt Lake City, gdzie można trenować również latem. Mają powstać też boiska do piłki siatkowej. Można również wykorzystać halę komercyjnie, np. na wystawy, koncerty. Taki obiekt będzie przyciągał młodych ludzi do łyżwiarstwa i w ogóle do sportu. Bardzo kibicuję temu przedsięwzięciu. Może doczekamy się też budowy całego kompleksu sportowego przy ul. Strzeleckiej, o którym mówiło się jeszcze w czasie, kiedy trenowałem. Z tego, co wiem, władze miasta wróciły do tego pomysłu. Tak, ale to odległa perspektywa. Co was czeka w najbliższych miesiącach? Po zgrupowaniu w Spale mamy dwa tygodnie przerwy i kolejne zgrupowanie w Inzell, właśnie w tamtejszej hali. Następnie przenosimy się do Mińska. W sierpniu na chwilę do domu i kolejny obóz, tym razem w górach. Czyli wpada pan do domu tylko na parę dni? Najwięcej czasu dla rodziny mam po zakończeniu sezonu. Zawsze w połowie marca jest finał Pucharu Świata i mogę przez 1,5 miesiąca pobyć z najbliższymi. A później już wracam do pracy. Czasami to miesiąc mnie nie ma. W ostatnim czasie pojawiło się sporo zawirowań związanych z dopingiem w rosyjskim sporcie. O stosowanie niedozwolonych środków oskarżono również łyżwiarzy. Problem dopingu dotyczy nie tylko Rosji, ale też wielu krajów Europy Wschodniej i ŚrodkowoWschodniej, również Polski. Nagonka medialna skupiła się właściwie tylko na rosyjskich sportowcach, chociaż w wielu przypadkach te doniesienia się nie potwierdziły. Nagle od 1 stycznia, z dnia na dzień, zakazano sportowcom stosowania środka meldonium, który wcześniej mogli zażywać. Ofiarą tego zamieszania był Paweł Kuliżnikow mistrz i rekordzista świata na 500 m został oskarżony o stosowanie dopingu, ale później te zarzuty się nie potwierdziły. Tyle, że już ta informacja nie została w mediach podana. Czyli dalej robicie swoje? Za niespełna dwa lata mamy igrzyska w Korei. Czeka nas ważny sezon, który będzie dosyć trudny. Zaczynamy w Azji, a tam jest specyficzny klimat, niektórym ciężko się do niego przystosować. Startujemy najpierw w Japonii, Chinach, później w Kazachstanie, następnie w Holandii. W lutym mistrzostwa świata w Calgary, następnie mistrzostwa świata na dystansach w Korei, czyli próba przedolimpijska. Sporo pracy i podróżowania przed nami. Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
Rozmawiał: Adrian Grałek